Rozdział 1 "Who I am?"

Budzę się i lekko uchylam powieki. Co... się stało? Gdzie ja jestem? Nie mogę sobie przypomnieć... Mam wrażenie, że mój umysł przesłania gęsta mgła przez którą nie mogę zebrać myśli. Powoli odzyskuję swoje zmysły i zaczyna do mnie docierać obraz świata wokół mnie, dźwięki mnie otaczające a także uczucie leżenia w jednym z wygodniejszych łóżek spośród tych w których miałem do tej pory okazję spać.
Mam wrażenie, że dopiero teraz mój mózg zaczyna działać a ja sam przypominam sobie kim jestem i ostatnie zdarzenia przy których byłem przytomny. Jednak pomimo to coś się tu nie zgadza... Pamiętam, że ostatnią dobę spędziłem bez snu kończąc miesiące ciężkiej pracy. Kilka godzin po wschodzie słońca w końcu to zrobiłem. Wypiłem zawartość fiolki będąc w środku lasu, więc jakim cudem znajduję się teraz w wygodnym łóżku, aczkolwiek trochę twardym, łóżku? Inaczej wyobrażałem sobie śmierć, więc co u licha się tu stało?
Moment... było coś jeszcze... Jakiś... głos? Tak! Ktoś do mnie mówił zanim zupełnie przestałem kontaktować z rzeczywistością. Wnioskując po moim obecnym położeniu ten nieznajomy musiał mnie zabrać do siebie, ale... po wypiciu przeze mnie zawartości fiolki nie powinien być w stanie tego zrobić. Czyżbym popełnił jakiś głupi błąd przez co nie uzyskam odpowiednich efektów? Nie, to niemożliwe... byłem zbyt ostrożny i uważny. W takim razie co się do diabła wtedy wydarzyło? W myślach wzdycham. Co się stało to się nie odstanie a samymi spekulacjami nic na razie nie wskóram. Na ten moment muszę zorientować się w jakiej sytuacji się znajduję.
Rozglądam się po pokoju w którym zostałem umieszczony. Od razu spostrzegam, że jestem sam co w sumie mnie nie dziwi. Kto chciałby czekać aż się obudzę? Pomieszczenie jest raczej minimalistycznie urządzone, bez zbędnych osobistych przedmiotów, co wskazuje na to, że jest to pokój gościnny. Wśród mebli znajdują się jedynie te bardziej podstawowe chociaż dziwi mnie widok szafki na książki i to w dużej części zapełnionej bliżej mi nieznanymi księgami. Bliżej okna dostrzegam niski stolik przeznaczony do pisania, jest nawet na nim stos czystych kartek papieru a także przybory do pisania. Zwracam też uwagę na szafkę nocną znajdującą się obok łóżka. Wyposażenie pokoju i jego jakość wskazuje na zamożność właściciela. A kogo można zaliczyć do zamożnych ludzi w dzisiejszych czasach? Oczywiście, że ewalarów co oznacza, że znalazł mnie prawdopodobnie jeden z członków któregoś z klanów. Ja to mam szczęście.
Nie mogę być jednak tego pewny skoro tylko zobaczyłem powierzchownie jeden pokój. Powinienem dokładniej się rozejrzeć i dopiero wtedy stwierdzać fakty. W tym celu muszę najpierw oczywiście wstać z łóżka. Niesiony tą wizją, bardziej gwałtownie niż delikatnie, podnoszę się do siadu. Niespodziewanie moje ciało paraliżuje i przeszywa ogromny ból, który mnie zaskakuje. W ogóle się go nie spodziewałem, dlatego też opadam bezwładnie z powrotem do pozycji leżącej próbując złapać oddech. Przez następne dobre kilka minut leże praktycznie bez ruchu biorąc płytkie i krótkie oddechy. Uczucie jakby miliardy igieł wbijało się w moje ciało, łamało kości i rozrywało skórę i wnętrzności na szczęście trochę słabnie.
Gdy tylko mogę myśleć o czymś innym niż paraliżujący ból próbuję się nieco uspokoić. Nie dość, że mój plan nie wypalił to znajduję się w obcym miejscu z obcymi ludźmi i nie mogę się nawet ruszyć. Ale! Nie traćmy optymizmu! Może po prostu zawartość fiolki jeszcze nie zdążyła zacząć działać? Może jednak trafił na mnie nieznajomy, zamożny ktoś kto nie ma nic wspólnego z klanami? Niech chociaż ten raz ten świat pozytywnie mnie zaskoczy...
No cóż, na razie jedynie mogę czekać na to co ma nastąpić. Mam jednak nadzieję, że zbyt długo czekać nie będę musiał bo leżąc bez ruchu można dosyć szybko się znudzić. A gdy się nudzę do głowy przychodzą mi coraz głupsze spekulacje.
********
Budzę się znowu. Kiedy w ogóle zdążyłem zasnąć? Przecież czekałem aż ktoś przyjdzie do mnie chociażby żeby sprawdzić mój stan lub coś w tym stylu. Ugh... najwyraźniej nikt nie przychodził tak długo, że nawet ja zasnąłem z nudów. Niewiarygodne. Ale muszę przyznać, że leżenie z zamkniętymi oczami sprawia, że chce mi się znowu spać pomimo, że dopiero się obudziłem. Moment... słyszę głosy. Ktoś rozmawia w moim pokoju. Może jeszcze przez chwilę nie będę otwierać oczu.
- ... wyczerpany ale powoli wraca do siebie. Jak już mówiłem nie widzę powodu, żeby był nieprzytomny jeszcze długo, więc powinien w najbliższych dniach się wybudzić- mówi ktoś głosem pozbawionym emocji wręcz znudzonym. Domyślam się, że mówi to osoba starsza, może... medyk?
- Dziękuję bardzo za twoją nieocenioną pomoc- tym razem odzywa się ktoś o spokojnym miłym dla ucha głosem. Podejrzewam, że należy do młodego mężczyzny, może nawet niewiele starszego ode mnie.
- To moja praca- odpowiada beznamiętnie strzec.- A teraz jeżeli pozwolisz pójdę do innych pacjentów.
- Oczywiście. Miłego dnia- równocześnie z słowami słyszę ich kroki i dźwięk odsuwanych drzwi.
- Miłego- burczy medyk oddalając się.
Po słowach pożegnania dociera do moich uszu dźwięk zasuwanych drzwi. Stwierdzam, że teraz mogę w końcu otworzyć swoje oczy. Od razu kieruję mój wzrok na drzwi i wyłapuję moment w którym te zostają domknięte przez mężczyznę stojącego przy nich. Od razu rzuca mi się w oczy kolorystyka ubrań nieznajomego oraz niezwykle jasne, jak na tutejszą normę, włosy. Moje nadzieje, że nie trafił na mnie ktoś z klanów spadła niebezpiecznie blisko zera. Może to tylko służący...?
Gdy mężczyzna się odwraca nie mam już wątpliwości. Charakterystyczne szaty i ozdoby, płynne ruchy pełne spokoju a także kolor włosów jak i oczu tylko mnie upewniają. Nie dość, że wiem iż pochodzi z któregoś z dużych klanów to wiem doskonale z którego i domyślam się nawet kim dokładnie on jest. Blondyn zauważa mój wzrok i fakt, że jestem całkowicie przytomny. Nie okazuje jednak zaskoczenia, jedynie zaczyna spokojnie iść w moim kierunku i jak gdyby nigdy nic zadaje pytanie:
- Jak się czujesz?
Zastanawiam się chwilę nad odpowiedzią. Czy on chociaż się domyśla dlaczego byłem nieprzytomny? Czy zdaje sobie sprawę z tego co wypiłem i, najważniejsze, czy wie kim jestem?
- Wszystko mnie boli- mówię zgodnie z prawdą. To jedno zdanie nie powinno mi zaszkodzić. Po chwili zadaję nurtujące mnie pytanie, żeby się upewnić. - Gdzie ja jestem?
Na pokaz rozglądam się po pokoju pomimo, że wcześniej już to zrobiłem. Zauważam, że mężczyzna staje przy szafce nocnej niedaleko mnie i robi coś na niej. Żeby dostrzec co dokładnie musiałbym obrócić głowę a jak na razie nie mam ochoty sprawdzać czy ruch znowu wywoła paraliżujący ból. Dlatego tylko zerkam na niego kątem oka i czekam na odpowiedź.
- Znajdujesz się pod opieką Klanu Danatuq w mieście Limnis- odpowiada po kilku chwilach upewniając mnie w jego przynależności do klanu jakbym już nie był tego pewny.
- Zdradzisz teraz swoje imię?- pyta mężczyzna zerkając na mnie jednak nie przerywając swojej pracy, cokolwiek tam robił.
Waham się nad odpowiedzią. Wyjawić swoje prawdziwe imię? Na pewno się domyśli kim jestem...
- Emm... chyba... Arawn...? Tak, chyba tak mnie ludzie nazywali...- mamroczę jakbym był niepewny odpowiedzi. Skoro nie wie kim jestem i znalazł mnie nieprzytomnego mogę to wykorzystać.
- Chyba? Nie jesteś pewny? A nazwisko?- pyta chyba nawet trochę niedowierzająco.
- Nie jestem... pewny. Nie mogę sobie przypomnieć... kim jestem? Co się ostatnio działo?- mówię trochę nieskładnie marszcząc lekko czoło. Kolejna sytuacja gdy moje umiejętności aktorskie mi się przydają.
- Czekaj, nic nie pamiętasz?- dopytuje mężczyzna odwracając się całym ciałem w moją stronę.
- No... nie? Znaczy kojarzę, że ktoś wołał do mnie "Arawn" ale... czy to było rzeczywiście do mnie? Nie mogę sobie przypomnieć...- próbuję wyjaśnić z lekkim bólem i bezradnością w głosie.- A ty kim jesteś? Znamy się?- pytam z udawaną nadzieją w głosie. Przecież, gdybyśmy się znali to nie pytałby mnie o imię ale muszę udawać lekko zagubionego.
- Nie kojarzę cię, więc raczej się nie znamy. A ja jestem Prywlle Danwi- przedstawia się. Chwilę patrzy na mnie i gdy już chcę otworzyć usta, żeby coś powiedzieć ten znowu zaczyna mówić nie dając mi dojść do głosu.- Wyprzedzę twoje pytanie i nie, nie wiem co się ostatnio działo w twoim życiu. Znalazłem ciebie nieprzytomnego w lesie i postanowiłem ci pomóc. Razem z medykiem usunąłem nieznaną substancję z twojego ciała, która spowodowała twoje omdlenie a przez ostatnie trzy dni się nie wybudzałeś. Sądząc po twoich słowach ta substancja także spowodowała u ciebie zanik pamięci- wyjaśnia obszerniej niż mogłem się spodziewać.
Wbrew pozorom to całkiem dużo mi rozjaśnia. Wiem już dlaczego zawartość fiolki nie zadziałała i mogę wyjaśnić dlaczego praktycznie nie mogę się ruszyć. Prawdopodobnie niewielka, ale jednak, część substancji pozostaje w moim ciele działając w takim zakresie na jaki pozwala jej ilość, czyli po prostu paraliżuje mnie okropnym bólem. Będzie to trochę uciążliwe ale mam nadzieję, że ten marny efekt ustąpi w najbliższym czasie. Pewnie jednak warto sprawdzić czy ciągle tak samo jak wcześniej ból będzie mnie przeszywał przy ruchu.
Z tą myślą tak jak wcześniej próbuję się podnieść. Pomimo, że tym razem się tego spodziewam i łagodniej próbuję usiąść to znowu przeszywający ból mnie zaskakuje na tyle, że ponownie bezwładnie opadam z powrotem na łóżko. Prywlle delikatnie łapie moje ramię jakby nie chciał, żebym znowu próbował się podnieść a drugą ręką zabiera z szafki nocnej kubek w którym chyba coś wcześniej przygotowywał.
- Pij, to powinno trochę złagodzić ból- mówi i jednocześnie przystawia naczynie do moich ust a mi nie pozostaje nic innego jak mu zaufać i się napić.
Gdy Prywlle odstawia już pusty kubek na szafkę ostrzega, żebym nie wykonywał gwałtownych ruchów i nie próbował wstawać przez najbliższy czas. Jakbym jeszcze potrzebował takiego ostrzeżenia po moich próbach- prycham w myślach. Głośno jednak tylko grzecznie się zgadzam nie dyskutując na ten temat długo. Jeszcze przez jakiś rozmowa się ciągnie a ja upewniam Prywlla w przekonaniu, że straciłem pamięć.
Podczas wymiany zdań mam okazję dokładniej poobserwować mężczyznę szczególnie, że stał cały czas obok łóżka. Jak chyba każdy z Klanu Danatuq był ubrany w charakterystyczną szatę w kolorach granatu i turkusu. Nieco lejący się strój bez żadnych wygnieceń, gruby pas z motywem turkusowo-granatowej wody na brzuchu noszony przez wszystkich członków klanu i dwa pióra wetknięte w miejsce spięcia kilku kosmyków włosów z tyłu głowy. To wszystko w jakiś sposób pasowało do niego. Nawet te nieliczne zdobienia w kolorze chłodnego złota idealnie do niego pasowały. Ale Prywlle nie zachwycał jedynie swoim ubiorem ale z natury należał do przystojnych osób. Posiadał dosyć niespotykane, bo najczęściej widziało się brązowowłose osoby, blond włosy o rzadkim zimnym odcieniu i jak wielu ewalarów utrzymywał je dosyć długie i opadające swobodnie na plecy. Jego oczy też przyciągały uwagę. Może to kolorystyka stroju podkreślała ich kolor ale zazwyczaj posiadały piękny błękitno-turkusowy odcień. Buźkę też miał niezłą i jestem niemal pewny, że pod tą szatą kryje się wcale nie takie złe ciało.
Gdy tylko go zobaczyłem miałem przeczucie, że go znam a moje spekulacje po ujrzeniu jego twarzy były poprawne. Prywlle Danwi jest dosyć znany w kręgach w których się obracałem. Zasłynął wśród Klanów swoimi wyśmienitymi wynikami w nauce i to w większości dziedzin ale do jego względnej popularności przyczynił się też pewnie fakt, że jest trzecim dzieckiem lidera Klanu Danatuq. Mogę się jedynie cieszyć, że nie jest przesadnie zarozumiałym i rozpieszczonym dzieckiem lidera ale należy raczej do tych sumiennych i poważnych osób. Nie zdzierżyłbym gdyby teraz kazał mi na kolanach dziękować za jego "pomoc" lub coś w tym stylu.
Mogę też dziękować losowi, że ten jeden raz gdy go spotkałem to nie miałem nawet okazji z nim porozmawiać a on nie miała raczej wielkiej szansy, żeby zapamiętać moją twarz. Pamiętam jak jakiś czas temu liderzy Siedmiu Klanów spotkali aby omówić pewne sprawy. Widziałem wtedy Prywlla i jestem pewny, że chociaż raz on patrzył na mnie jednak nie nadarzyła się okazja, żebyśmy oficjalnie się poznali. Z pespektywy czasu to bardzo dobrze, że dzięki lekkiej zmianie wyglądu nie jest on w stanie rozpoznać mnie po rysach twarzy lub czymś podobnym. Miałbym spory kłopot gdyby mnie rozpoznał i, co jeszcze gorsze, powiedziałby o tym komuś.
Prywlle wspomina, że musi coś jeszcze dzisiaj zrobić a kilka chwil później żegna się i opuszcza "mój" pokój. Zdaje mi się, że naprawdę uwierzył w to, że straciłem pamięć pomimo jego początkowych obiekcji. Tym lepiej dla mnie. Nie muszę wyjaśniać dlaczego wypiłem ciecz z fiolki i nie muszę wymyślać historyjki kim jestem i co robiłem w środku lasu. To naprawdę ułatwia mi życie chociaż najlepiej by było gdyby Prywlle w ogóle nie postanowił mi pomóc a ja nie musiałbym udawać utraty pamięci.
Jak na razie nie chce mi się spać. Nic dziwnego skoro można powiedzieć, że spałem trzy dni. Najgorsze jest to, że nie mam wiele możliwości spędzania czasu w obecnej chwili. Mam nadzieję, że niedługo będę mógł już swobodniej się poruszać. Jak na razie moim priorytetem nadal jest dokończenie planu. Został zniweczony przez Prywlla, który chciał pomóc ale w moim ciele nadal znajduje się trochę substancji z fiolki. Daje to mi jakąkolwiek nadzieję, że uda mi się coś z tym zrobić bo nie ma mowy, żeby zacząć wszystko od nowa. Pozostała mi mniej niż połowa czasu z tego co miałem na początku. Nie ma opcji, żebym zdążył to zrobić od początku skoro pozostało tak niewiele czasu.
Moja sytuacja naprawdę nie wygląda ciekawie. Co powinienem zrobić? Nie mogę się ruszać, jestem pod "opieką" Klanu Danatuq i Prywlla a dodatkowo jeszcze nie wiem jak mogę doprowadzić mój plan do końca. Wygląda na to, że cokolwiek chciałbym zrobić muszę najpierw mieć większe możliwości ruchowe. Przykuty do łóżka nic nie wskóram. Zakładając, że stracę kilka dni na doprowadzenie siebie do stanu używalności, powinienem jak najszybciej opuścić ewalarów z Klanu Danatuq. Mam nadzieję, że nie będzie z tym większych problemów. Tylko tego by mi brakowało. Już mam dość problemów na kolejne kilka lat.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Rozdział 2 "Just kill me"

Słowem wstępu