Tenebris - Prolog
Pamięć to zwodnicza rzecz. Możesz myśleć, że pamiętasz wszystko co cię spotkało oraz każde ważne wydarzenie w twoim życiu ale z upływem czasu wspomnienia się zacierają. Im więcej czasu minie i im rzadziej będziesz powracać w wspomnienia, tym więcej szczegółów ci zacznie umykać a same wspomnienia się zniekształcą. Wiele razy tego doświadczyłem ale... jest jedno takie wspomnienie, z którym stało się na odwrót. Na początku prawie tego momentu nie pamiętałem ale teraz, gdy minęło tyle czasu, pamiętam bardzo dużo z tamtej chwili.
Zastanawia mnie jedno... Czy i ty to pamiętasz tak jak ja? Czy w twoim umyśle tamto zdarzenie tak zapadło w pamięć jak i mnie? Pewnie się nie dowiem, bo nie zapytam ciebie o to ani też nie zobaczysz tych notatek. Więc może, żeby przypadkiem nie stracić tego wspomnienia zapiszę go tutaj? Tak, to chyba dobry pomysł.
Gdy o tym myślę to wydarzenie zdaje się być tak żywe w mojej głowie. Pamiętam, że byłem w lesie, z dala od ludzi za to pośród fauny i flory. Ptaki tego poranka wesoło śpiewały nieświadome nadchodzących zdarzeń. Słońce, które niedawno wzeszło, przyjemnie grzało moje ciało a równocześnie lekki przyjemny wiatr mnie ochładzał. Ta spokojna walka żywiołów pomimo wszystko nie zajmowała mojego umysłu. Tak naprawdę wtedy nie myślałem o niczym konkretnym chociaż z perspektywy czasu powinienem mieć gonitwę myśli. Ja jednak po prostu chłonąłem moje otoczenie. Wsłuchiwałem się w życie lasu, który zawsze mnie uspokajał. Nie oceniał mnie, nie wymagał nic ani nie żądał. Po prostu był dając schronienie przed światem zewnętrznym.
W jednym momencie ta spokojna polanka w środku lasu, w środku której stałem, jakby ożyła. Prawdopodobnie działo się to tylko w mojej głowie ale wtedy byłem wręcz przekonany, że to dzieje się naprawdę. To, że ten lekki wiaterek szepta mi do ucha; że promienie słońca prześcigają się, który szybciej oświetli to miejsce; że rośliny lgną do mojej skóry. Jednocześnie czułem, że wszystko... chce mnie powstrzymać. Zignorowałem jednak to przeczucie. Nie chciałem, żeby tyle ciężkiej pracy poszło na marne przez moje niezdecydowanie. A może był jakiś inny powód? Sam tak naprawdę nie wiem.
Odsunąłem szklaną fiolkę od ust. Teraz była już tylko pustym naczyniem. Wypiłem już to co było wewnątrz niej. Nie do końca świadomie poluźniłem uścisk a fiolka spadła na bujną trawę. Dźwięk upadania zagłuszyła zielona roślinność a ja w tamtej chwili nie zwróciłem na to uwagi. Moje myśli zaczęła zasnuwać mgła. Z kącika moich ust wypłynęło kilka kropel cieczy. Automatycznie przetarłem usta wierzchem dłoni a na mojej bladej skórze odznaczył się czerwony lecz wpadający w róż płyn. Wpatrywałem się niewidzącym wzrokiem w swoją rękę. W ustach czułem ten dziwny słodko-gorzki posmak.
W moim polu widzenia zaczęły migać czarne kropki a pozostały obraz jaki widziałem pojaśniał prawie mnie oślepiając. Każdy dźwięk jaki słyszałem, nawet najmniejszy szmer, zaczął być tak głośny, że chciałem zatkać uszy. Nie mogłem jednak tego zrobić jakbym stracił władzę nad swoim ciałem. Słyszałem każde poruszenie źdźbeł trawy i każde uderzenie mojego serca. I to właśnie na biciu serca skupiłem się najbardziej. Z każdą sekundą przyśpieszało swoją pracę i stawało się coraz głośniejsze. Poczułem jak moje ciało zaczyna się przechylać. Nogi się pode mną ugięły a ja resztką woli wyciągnąłem ręce przed siebie aby jakkolwiek zamortyzować upadek. Już prawie moje całe pole widzenia wypełniła czerń. Nie poczułem bólu upadku ale czułem jak trawa łaskocze mnie w policzek. Moje serce biło tak szybko i głośno, że zagłuszało pozostałe dźwięki. W momencie kiedy już prawie widziałem tylko czerń, w moich uszach zadźwięczała cisza. Serce zaprzestało już swoją pracę. Ostatkami świadomości usłyszałem jakiś przyjemny dla ucha głos. Tak, to byłeś ty. I czekaj... co wtedy powiedziałeś? Ah tak! Zaniepokojony zapytałeś:
- Hej, słyszysz mnie?!
Komentarze
Prześlij komentarz